wtorek, 29 lipca 2014

Amsterdam / nine million bicycles

Amsterdam

Na początku wizyty w Amsterdamie  odniosłam wrażenie, że panuje tu niepisana zasada' ride or die'. Rowery po prostu rządzą tym miastem i to one zgarniają wszelkie prawa ruchu drogowego. Jako pieszy musisz po prostu trzymać sie właściwego chodnika, a kiedy wejdziesz na ścieżkę rowerową być gotowym na rychłą śmierć. Ok, może trochę przesadzam ;)

Jeden dzień postanowiłam zwiedzać pieszo, był to jeden dzień za dużo. Podczas każdego wyjazdu na chwilę zamieniam się w japońskiego turystę i muszę sfotografować każdą uroczą uliczkę, ludzi pijących kawę, czy wystawy z jedzeniem.
Nie wyobrażałam sobie robienia zdjęć w czasie jazdy. Bałam się, że zbyt wiele mi umknie.  Całe szczęście Michał, który mnie ugościł dał mi swój rower mówiąc „nie ma opcji, bez roweru wyjazd w ogóle się nie liczy”.
Wskoczyłam na rower, trochę za duży bo ledwo sięgałam ziemi nogami, ale pod koniec wyjazdu już całkiem nieźle opanowałam sztukę pedałowania, kierowania jedną ręką i robienia zdjęć drugą. Poczułam się trochę jak Bill Cunningham, słynny nowojorski fotograf mody, który właśnie rowerowo strzela zdjęcia.

Amsterdam przypomniał mi jak bardzo lubię jazdę na rowerze i jak za tym tęskniłam. Dwa kółka, które dają wolność, niezależność i mnóstwo radości w gratisie.

Amsterdam
Amsterdam
Amsterdam
Amsterdam
Amsterdam
Amsterdam
Amsterdam
Amsterdam
Amsterdam
Amsterdam

7 komentarzy:

  1. Piękne fotki!

    Aa i zgadzam się...jest coś w tym haśle "ride or die"...pamiętam jak kumpel musiał udzielać pomocy kolesiowi potrąconemu przez rower, bidny nie uważał i nawet nie mógł się podnieść, bo coś mu w kręgach strzeliło :/ także tego...trzeba się pilnować:)
    Pozdrawiam, Gosia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, to kiepsko :( chociaż w sumie lepiej być potrąconym przez rower niż samochód

      Usuń
    2. haha, racja. Oczywiście w Amsterdamie to miało miejsce...:) tuż przed wizytą w najbardziej krejzi sklepie z lufkami i wszystkim z i o smaku marihuany, gdzie pracowała młoda Węgierka, która gdy usłyszała, że jesteśmy z Polski to zaczęła na cały sklep nam puszczać filmiki na yt i gadać jak ze starymi znajomymi...fajne wspomnienia:)) może się uda tam wrócić kiedyś.

      Usuń
  2. Piękne ujęcia :) Zazdroszczę mieszkańcom tego rowerowego szału. Ale mają płasko ;) U mnie w mieście górki, pagórki i ludzie do swojego celu docieraliby spoceni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, właśnie nie wszędzie jest tak płasko ;)

      Usuń